Jako, że w Chulilli mas o menos się zadomowiliśmy i przedsięwzięliśmy pewne pracownicze zobowiązania, postanowiliśmy zrobić sobie najzwyczajniej w świecie „wakacje”. A, że miejsc na krótki wypad z Chulilli jest od groma po prostu nie mogliśmy sobie odmówić tak dobrej okazji jak zbliżający się weekend. W dużym mieście już byliśmy toteż tym razem padło na jeszcze bliższy kontakt z naturą i totalnie inną formę aktywnego wypoczynku. Baldy.

_DSC7137

Słowem wstępu do samej wycieczki, stara droga wiodąca do Albarracinu jest jedną z najpiękniejszych jakie można sobie wyobrazić w aspekcie dzikiej natury, skał i kolorów. Nie jedzcie tam autostradą, chyba, że troszczycie się o czas i zawieszenie, bo droga jest długa, wyboista i rozciąga się w czasie 🙂

_DSC7103  _DSC7117

Jesteśmy w Albarracin. Miejsce znane nie tylko wśród wspinaczy z całego świata. Albarracin, obok przepięknej fauny, flory i idealnych warunków do boulderingu, jest, według wielu, najpiękniejszym miasteczkiem w całej Hiszpanii. Z najwyższą starannością o każdy szczegół, odrestaurowany średniowieczny klimat każdego zakamarka, zabiera nas daleko w przeszłość, wciągając do filmowego świata rodem z Joanny D’Arc bądź Robin Hooda. Jesteśmy zachwyceni.

_DSC7441 _DSC7427 _DSC7421

Albarracin otoczony jest rezerwatem sosen i słowo rezerwat także nie jest nad wyrost. Okoliczne lasy to coś nadzwyczajnego! Pachnące stare sosny, jakby z troski o własną przestrzeń i w poszanowaniu przestrzeni innych, dostojnie wyrastają z ziemi w dużych odstępach od siebie. Dzięki temu przyświecające naszej wycieczce słońce uroczyście zaznacza swoją obecność prześlizgując się pomiędzy rozrosłymi konarami drzew tym samym dostarczając przepiękne światło nie tylko do ogrzania, ale też do zdjęć. Ogromne szyszki aż proszą się, żeby je kolekcjonować (przynajmniej do najbliższego grilla, bo świetnie się palą), a skały… nie dają o sobie zapomnieć! Czerwony piaskowiec, doskonałe tarcie, urozmaicony pod względem kształtów i gabarytów tworzy idealną przestrzeń do uprawiania bulderingu na każdym poziomie.

_DSC7247  _DSC7327

 

_DSC7254  _DSC7378

 

Nic dziwnego, że jest to miejsce ściągające nie tylko miłośników skał z całego świata, ale też turystów wszelkiej maści – rowerzystów, biegaczy, weekendowych grillowników i niedzielnych gości z dziećmi. I mogłoby się wydawać, że panuje tu ścisk i wrzawa, ale nic z tych rzeczy. Wielki, spokojny las pochłania wszystkie tłumy, rozprasza po swojej przestrzeni i ucisza, uspokaja…

_DSC7133 _DSC7141 _DSC7143

 

_DSC7208 _DSC7217

 

_DSC7279  _DSC7235

Na baldach byliśmy pierwszy raz. I na pewno nie ostatni. Mimo, że nigdy nie interesowała nas ta forma aktywnego wypoczynku, daliśmy się namówić znajomym, pożyczyliśmy crashpady i z ogromną satysfakcją błąkaliśmy się po magicznym lesie z materacami (wspomnianymi crashpadami) na plecach w poszukiwaniu jakiegoś fajnego głazu. Jak zawsze poznaliśmy mnóstwo nowych ludzi, spotkaliśmy też starych znajomych z Hiszpanii i przemiło socjalizowaliśmy się, grzejąc przy grillu nasze zmarznięte tyłki. A grzać trzeba było, bo noc w Albarracinie, położonym na wysokości 1300 metrów n.p.m, daje mocno w kość!

_DSC7393

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *