Robimy ostatnie zakupy w Italii, upychamy po kątach makarony i tuńczyki* i w nieziemskich upałach przekraczamy granicę Szwajcarii. Andrzej obiecuje bajeczną krainę, góry, jeziora, śliczne wioski i dobre wspinanie. Jako, że studiował w Szwajcarii przez pół roku czuje się dumnym hostem, a ja, zwiedziwszy kiedyś jedynie skrawek tego kraju, po prostu nie mogę się doczekać spotkania z bajką.

Na pierwszy rzut wybieramy Interlaken, z wielu przyczyn: znane z urokliwego charakteru miejsce, droga przez wysokie góry, kilometraż do przebycia nie większy niż 300 km  i dużo obitych skał gotowych do zewspinania. Dobrą chwilę zastanawiamy się, czy kupować winietkę na autostrady, czy dać krokodylowi zmierzyć  się z całym odcinkiem wijącym się przez góry; ostatecznie zdrowy rozsądek bierze górę i, jak się za chwilę okaże, podejmujemy właściwą decyzję. Przelotem zatrzymujemy się Lugano, na parkingu w krokodylku przyrządzamy kanapki (oczywiście z włoskich produktów) i jedziemy dalej. Jeszcze chwila autostrady a potem Sustenpass – górska przygoda.

Lugano 1    Lugano 3

Początkowo spodziewamy się kilkuset metrów przewyższenia, co zawsze jest dla nas lekkim wyzwaniem. Krokodyl lubi się zagrzać, a wraz z nim grzejemy się my (puszczamy na maksa ogrzewanie, żeby silnik mógł się schłodzić). Toteż własnym oczom nie wierzymy, kiedy w GPS-ie pomiar wysokości nie zatrzymuje się na 1700 metrów i systematycznie wskazuje coraz większe wartości, a my toczymy się dalej w górę. Na 2000 metrów jesteśmy już w chmurach, temperatura spada o ponad 15 stopni, 200 metrów wyżej zakładamy puchówki i czapki i raczymy się prawdziwie górskim chłodem. Pada deszcz ze śniegiem, mleczna mgła zabiera wszystkie widoki.  Krótka przerwa na super-selfie i wio w dół. Wyjeżdżamy z chmury i wracamy na spotkanie ze słońcem. 40 kilometrów, półtora godziny jazdy…Gratulujemy sobie zakupu winietki i decydujemy się na dalsze korzystanie z doskonałych szwajcarskich autostrad.

Droga do Interlaken 2    Droga do Interlaken 3

 

Droga do Interlaken 5   Droga do Interlaken 4

 

Boningen. Okolice Interlaken. Zjeżdżamy tu z autostrady, bo przyciąga nas jezioro i obiecane piękne widoki. Spotkanie z bajką oficjalnie rozpoczęte. Znajdujemy zatoczkę nad brzegiem jeziora i zatrzymujemy się na noc. Doskonale!

Boningen 2   Boningen 6

Boningen 4   Boningen 5

Nazajutrz zamieniamy dzień wspinaczkowy na dzień restowy, decydujemy się na zwiedzanie okolicy i zakupy, w końcu nie zobaczyliśmy jeszcze Interlaken. Chyba żadne z nas nie pamięta panoramy ani  zabytków z Interlaken, bo cała nasza uwaga została natychmiast ściągnięta na ludzi. Serce europejskiego kurortu górskiego a tu tłum skośnookich turystów kręcących się z kółko ze swoimi selfiestickami i trzaskającymi fotki jedna za drugą, na domiar tego- drugie tyle muzułmanów wyraźnie wyróżniających się z tłumu Azjatów za sprawą kobiecych czarnych burek intensywnie ogrzewających ciała tych kobiet w 40 stopniowym upale. Gdzie są inni? Czy tak samo jak my przerazili się i uciekli z miasteczka? Czy może przeraziły ich ceny? To ostatnie z pewnością odstraszyło i nas, bo fakt umacniającego się franka nigdy nie był dla nas bardziej dotkliwy. Błąkamy się po sklepie, kupujemy jakieś banany, mąkę, mleko i wodę. Stoimy nad lodówką z mięsem (którego, swoją drogą, już od dawna nie jedliśmy) i śmiejemy się do rozpuku. 34 Franki za kawałek karkówki. To właśnie dzień, w którym zostajemy tymczasowymi wegetarianami. O chwało włoskim produktom, które czekają na nas w samochodzie!

Interlaken buka 1   Interlaken buka 2

Jeszcze szybki objazd po kempingach, bo może by wziął jakiś ciepły prysznic… może by się człowiek posocjalizował trochę… poznał wspinaczy jakichś… 40 Franków za dobę za dwie osoby… Jednak Boningen to super miejscówka, kąpiel w jeziorze mega przyjemna, wspinaczy spotkamy pod skałami. A socjalizować będziemy się innym razem

 

 

*makaron z tuńczykiem-popularne danie wśród wspinaczy. Ze względu na swoją wartość odżywczą i wyjątkowy smak potrawa ta zyskała rozgłos międzynarodowy, dzięki czemu wszelkie kempingi i parkingi pod skałami na całym świecie przyjemnie pachną tuńczykiem w pomidorach, warzywach, na ostro, łągodno, kwaśno tudzież innymi wariacjami zależnymi od preferencji wygłodniałych wspinaczy.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *