Miły wieczór w Grazalemie. Zmęczeni zewspinywaniem drogi po drodze na podmiejskiej skałce raczymy się pysznymi kalmaritos w kolejnej lokalnej knajpce. Omawiając plan na dzień następny wodzimy wzrokiem po sali, jednocześnie prowadząc obserwacje otaczającej nas rzeczywistości. Największą naszą uwagę przyciąga ogromny telewizor, który skupia też wzrok większości obserwatorów. Nie bez powodu. Kolorowi ludzie na kolorowym ekranie, rozkręcone kabarety proklamujące coś śmiesznego, czego domyślamy się po salwach śmiechu knajpianych gości. Tak, to z pewnością karnawał i towarzysząca mu wielka fiesta w iście hiszpańskim stylu. Odpalamy więc internety, robimy szybki search na temat karnawału w Cadiz, bo to właśnie ten transmitowany był w TV, sprawdzamy pogodę i odległość do celu i voila! Następnego dnia jemy szybkie śniadanie i odpalamy krokodyla w kierunku zabawy.

_DSC1182

Karnawał w Cadiz to nie lada wydarzenie. Po pierwsze samo Cadiz (po polsku Kadyks, ale jako, że nie podoba mi się spolszczanie nazw miast oryginalnie lepiej brzmiących, będę tutaj wierna hiszpańskomowie) to najstarsze miasto w Europie do dziś zamieszkałe. Ciekawe, że akurat tutaj, w kącie Hiszpanii mamy do czynienia z historią sięgającą XI (!) wieku p.n.e. Samo położenie Cadiz jest super ciekawe bowiem jest to wąziutka wyspa połączona z hiszpańskim lądem kilkoma nowoczesnymi mostami, takimi rodem z San Francisco. Po drugie, tutejszy karnawał to jedna z największych tego typu fiest w kraju, wpisana na listę UNESCO jako jedno z dziesięciu niematerialnych dziedzictw kulturowych Hiszpanii. Po trzecie nigdy nie mieliśmy okazji zobaczyć czegoś podobnego, zatem możliwość wtargnięcia do tłumu poprzebieranych i rozradowanych Hiszpanów wydała nam się mega kusząca.

_DSC1175

Dojechawszy do Cadiz szybko orientujemy się jakie są uroki i niewygody małego miasteczka w czasie takich tłumnych eventów. Niewątpliwym plusem jest to, że w ciągu dwóch godzin, pomimo korków, udaje nam się przejechać Cadiz wzdłuż i wrzesz 10 razy. I bynajmniej nie jeździmy tak sobie w celach rekreacyjnych. Największym wyzwaniem dla przyjezdnych karnawałowiczów jest znalezienie miejsca parkingowego, bowiem każdy, każdusieński zakątek miasta jest wypełniony samochodami. Krążymy więc 2 godziny, strapione twarze przyklejone do szyb wytrwale poszukują wolnego kawałka legalnej ziemi pod zaprzęgnięcie fury, żołądki żałośnie burczą od dawna już domagając się jakiejkolwiek strawy, ożywione wcześniej rozmowy sukcesywnie cichną na rzecz stuprocentowej koncentracji na misji „parking”. Jak to zwykle bywa, udaje nam się stanąć w miejscu idealnym, zaraz przy plaży, niedaleko od centrum i vis a vis knajpki otwartej do późnych godzin nocnych. Knajpka dostarcza nam toalety, internetu i całkiem znośnego wypełnienia pustych żołądków. Gotowe, wyruszamy na imprezę.

_DSC1138  _DSC1124  _DSC1112

Niewiele trzeba, żeby trafić do serca karnawałowych rozrywek. Wystarczy podążać za tłumem przebierańców zgodnie zmierzającym w jednym kierunku- centrum._DSC1114 Przekroczywszy mury starego miasta nasze oczy szeroko się otwierają, a ja śpiesznie odpalam moje trzecie oko. Bo jest na co popatrzeć, bo wszechobecne tłumy rozweselonych ludzi piją, tańczą, głośno wymieniają zdania we wszelkich europejskich językach, ale przede wszystkim zaskakują pomysłowością co do swoich strojów. Tutaj możesz spotkać wszystkich i wszystko. Kolorowe kubanki, Smurfetkę z bandą Smurfów, banany, browary, Whisky z Colą, Kinder Niespodzianki, rycerzy z giermkami, penisa z plemnikami, jaskiniowców, kucharzy, krokodyli, setki Minionków, brodatych biegaczy, barokowych dostojników i inne wytwory wybujałej ludzkiej wyobraźni. _DSC1125Nam najbardziej przypada do gustu grupa wingsuit-manów z masą hendmejdowych gadżetów wzorowanych na najbardziej pro-markach. Robimy sobie więc kilka fotek, wymieniamy się łykami wszelkiego dostępnego alkoholu i tak na dobre rozkręca się nasza noc karnawałowa. Alkohol nieco koi dyskomfort spowodowany niewyobrażalnymi tłumami, harmiderem i syfem, toteż wyruszamy na rekonesans okolicy. Szybko żałujemy, że za mało przykładamy się do hiszpańskiego, bo nie jesteśmy w stanie zrozumieć tych wszystkich ulicznych kabaretów, które w licznych zakamarkach i placach rozbawiają tłumnie zgromadzoną publiczność. Domyślamy się jednak, że karnawał w Cadiz to właśnie impreza przepełniona sarkazmem i dystansem do spraw poważnych, co mega pasuje nam do tego, co do tej pory widzimy.

 

_DSC1147  _DSC1160

Przyłączając się do naszych wingsuit’owych kolegów i koleżanek mamy okazję trafić na plac Świętego Antoniego, gdzie bawimy się przy koncercie na żywo, tym razem w tłumie niemal samych Hiszpanów. No i proszę, znowu trafiamy do lokalnego miejsca i zostawiamy za sobą całe masy przesadnie napitych panienek i kawalerów wyspiarzy uskuteczniających swój nieznośny poalkoholowy bełkot.

_DSC1091   _DSC1152

Jako, że moja imprezowa strona mocy nie wiem w którym momencie została bardzo konkretnie osłabiona, jak z zegarkiem w ręku i z wbudowanym autopilotem, kończę imprezę zanim nadejdzie faza nieśmiertelności. Tymczasem Andrzej, przeżywający stan przeobrażenia w superbohatera , niechętnie kończy karnawałowe wojaże po wciąż rozbawionych ulicach Cadiz. Niemniej, dzięki temu dzień następny rodzi tylko małą resacę i możemy spokojnie doczekać karnawałowej parady, przechadzając się po plaży i zwiedzając inne części miasta.

Parada miała być koniem. Zaplanowana nieciągnąca się zabawowa mieszanka karnawałowa miała dostarczyć nam niezapomnianych wrażeń. _DSC1202Dlatego w niecierpliwością wyczekiwaliśmy parady,_DSC1209 tym samym poszukując idealnego miejsca do zdjęć w całym tym tłumie przyklejonym do dwóch stron głównej arterii miasta. Poszukiwanie szybko okazuje się dla nas zgubne bowiem tracimy siebie nawzajem z zasięgu wzroku i pozostaje nam samotnie oglądać nadchodzące wydarzenie. Wklejona gdzieś między śmietnikiem a barierką dzielącą mnie od zmieniających się grup „artystycznych” przyglądam się jak grupa kobiet przebranych za zakonnice tańczy w kółko, jak dziewczyny w krótkich spodenkach i za dużych czapkach wymachują pałeczkami, jak wielki nadmuchany kurczak kręci się w kółko, a nadmuchana świnia _DSC1218robi to samo co kurczak, jak kilka przebranych młodych hiszpanek _DSC1264rzuca w publikę konfetti z wielkiego smerfnego wozu i pozdrawia ludzi niczym gwiazdy z czerwonego dywanu, patrzę jak przebrani na niebiesko ludzie kiwają się w rytm puszczanej z ich samochodu muzyki, jednocześnie wymachując płytami CD w celach handlowych.

_DSC1225  _DSC1238

_DSC1257  _DSC1247  _DSC1252

_DSC1269  _DSC1229

I szkoda, że zgubiłam Andrzeja, bo nie mam komu powiedzieć, że mi się nudzi i że kolejny raz pójdę na podobną paradę tylko dla dzieci, żeby sobie pooglądały kolorowe stroje, zielone zakonnice i wielką nadmuchaną trzodę. Ja wolę paradę latawców w Tarifie. I tam też, odnalazłszy się, szybko udajemy się zanim zakończy się parada, a miasto zostanie sparaliżowane korkami…

_DSC1212

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *