Mijają godziny, dnie, noce, rośnie kilometraż przemierzony biegiem wzdłuż kanionu, wzmacnia się andrzejowa moc wspinaczkowa, postępuje moja jogińska elastyczność, zapełnia się miejsce na naszych dyskach przez nawał zdjęć i filmów, przybywają ludzie, uśmiechy, nowe hiszpańskie słowa i przygody, słońce nie przestaje świecić, gwiazdy zdają się być coraz bliżej. Jesteśmy w Chulilli. Doprawdy nie wiemy kiedy pstryknął nam miesiąc tutaj, wszystko zdaje się zlepiać w jedną wielką magiczną całość, która nie zna czasu…

View3   View1

 

 

View4  z drona2

Nasz Grand Hotel ewoluował z parkingowej przestrzeni na całe miasteczko i okolice. Poznajemy więcej ludzi, zaglądamy we wszelkie możliwe zakamarki, znowu dużo czytamy z uwzględnieniem podstaw hiszpańskiego, żeby móc wsiąknąć tu jeszcze bardziej. Bo warto.

Panorama4

Z upływem czasu znakomita większość stałych bywalców Grand Hotel Parking przeprowadziła się do dużego mieszkania tym samym zagrzewając w Chulilli na dłużej niż tylko wakacje. Dzięki przestrzennej kuchni mogącej pomieścić resztę hipisowstwa w dalszym ciągu mamy okazję razem spędzać czas pod pretekstem coraz to nowszych wydarzeń tematycznych. A to Paella w wykonaniu długowłosego przewodnika stada- wybitnego kucharza, a to moja popisowa tarta tudzież polski wieczór pod hasłem wspólnego lepienia pierogów. Teraz austriacka grupa się stęskniła i w mgnieniu oka umówiła wszystkich do czterech ciepłych ścian na regionalne knedle. Więc i tym razem przy wspólnym stole będziemy lepić, żartować, sprzedawać i kupować patenty wspinaczkowe, wymyślać najdziwniejsze na świecie gry socjalne i opróżniać miski z jedzeniem i butelki z winem. Słowem – będziemy się rozkoszować sobą do upadłego.

Pierogi2  Pierogi1

Andrzej i Flo

Ostatnie dni przyniosły nie tylko nowe smaki. Chłód zaglądnął do szyb naszego krokodyla, wiatr pomiatał nim w nocy kołysząc nas jak dzieci w wózeczkach, poranki nie zachęcały do wczesnych aktywności, wieczory zaczęły szybciej i bardziej dotkliwie nadchodzić. O ile istnieje tutaj coś takiego jak zima, to właśnie przybyła. I nie żebyśmy jakoś bardzo cierpieli w tego powodu, po prostu odgrzebaliśmy trochę więcej ciepłych ubrań i zaczęliśmy pić ciepłą herbatę zamiast piwa. Niemniej jednak, nie omieszkaliśmy odmówić propozycji zaopiekowania się domem wynajętym przez kolegów w zamian za pomoc we wszelkich pracach przy otwieraniu restauracji i sklepu wspinaczkowego. Tak tak – Chulilla rośnie w siłę i bogaci się o super miejsca tworzone przez międzynarodową ekipę wspinaczy. A my cieszymy się, że możemy uczestniczyć w tym procesie i nie możemy się doczekać pierwszych efektów.

apartament

andrzej czyta   apartament2

Wracając do propozycji nie do odrzucenia, porzuciliśmy na chwilę swojego dzielnego krokodyla i wprowadziliśmy się na jakiś czas do domu, dzieląc tym samym obawy czy odnajdziemy się w takiej dużej przestrzeni! I w rzeczy samej, domowa przestrzeń stanowi dla nas wyzwanie. Ciągle czegoś szukamy, po wszystko musimy chodzić, głowić się w której szafce co zostawiliśmy, co w krokodylu było po prostu niemożliwe przez wzgląd na wymiary naszego samochodu. I gdzie jest nasze powietrze? Nie ważne czy ciepło, czy zimno, cały swój czas spędzaliśmy na zewnątrz, a tu nagle…kominek, kanapa, komputer podłączony do prądu, grzaneczki w piekarniku, pół godziny w łazience i tak można spędzić dzień cały. Toteż chwilę tu zagrzejemy, skorzystamy z luksusów i powrócimy znowu do krokodyla jak nadejdzie taki moment. Tymczasem intensywnie pracujemy, trenujemy fizycznie, umysłowo i koncepcyjnie i dajemy naszym dniom zlewać się w całość. Bo warto.

Iga5   Andrzej2Z drona1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *