Ledwo przekraczamy granice Szwajcarii i dosłownie rzucamy się na supermarket. Pierwszy wieczór we Francji zwiastuje prwidok z drogi 2awdziwą żołądkową ucztę!

Nareszcie jesteśmy gdzieś dłużej niż cztery dni. Nasze umysły i portfele odczuwają niesamowitą ulgę. Stoimy w jednym miejscu, mamy opracowaną logistykę i nigdzie się nie spieszymy. Samochód odpalamy po opróżnieniu zapasów jedzenia, woda pitna tuż za rogiem, darmowe kempowanie jak marzenie, hiszpańskie ballady umilają nam każdy wieczór, nocne chłody pozwalają regenerować obolałe ciała. Jesteśmy pod masywem Ceuse. Prawdopodobnie najlepszym wspinaniem sportowym  na świecie. Prawdopodobnie.

 

Do Ceuse chcieliśmy trafić od samiutkiego początku i był to nasz pierwszy punkt orientacyjny na podróżniczej mapie. Cała reszta poprzednich miejsc, nie ujmując urokowi i fantastycznemu klimatowi każdemu z nich, służyła bardziej jako miejsca przelotowe.

Ceuse to ogromny masyw skalny o długości 3 km zlokalizowany na wysokości około 1600 m.n.p.m. Znajduje się w pobliżu uroczej miejscowości Gap, otoczonej z każdej strony najróżniejszymi górami, co w połączeniu z fotogeniczną architekturą, stanowi o jej niezwykłej atrakcyjności.

GAP 1   GAP2

Dla nas jednak Ceuse liczy się najbardziej. Znakomita część tego pasma nadaje się do wspinania, co z resztą jest czynione przez wielbicieli tego sportu, przybywających z wszystkich stron Świata. Ceuse to miejsce wyjątkowe pod każdym względem. Na fenomen tej krainy składa się bardzo wiele czynników. Pierwszą i najważniejszą kwestią jest temperatura. Kiedy większość turystów poszukuje ciepłych i słonecznych wakacyjnych miejsc, wspinacze pragną niewysokich temperatur i cienia, które umożliwią im wspinanie. Miejscowość Les Guerins zlokalizowana u podnóża masywu leży na wysokości 1200 m.n.p.m, a Ceuse 450 metrów wyżej, co znaczy, że kiedy Gap topi się w słońcu, my tutaj możemy żyć, delektować się optymalnymi temperaturami i wieczornymi chłodami (ostatnio nawet 5 stopni). Kolejną przewagą Ceuse nad innymi miejscówkami jest panorama. Nie raz, w poszukiwaniu informacji na temat tutejszej wspinaczki napotykałam na ochy i achy na temat widoków spod skał, ale doprawdy, moje oczy jeszcze czegoś takiego nie widziały! W zależności od pogody, Ceuse daje możliwość eksplorowania wszechotaczających gór, pagórków, skał tudzież innych nierówności terenu i przestrzeni….dużo przestrzeni! Z prawej strony burzowa chmura i ściana deszczu, w środku, jak od poziomicy ułożone kaskady chmur, osłaniające wioski i miasto przed jakimikolwiek promieniami słońca, które z kolei serdecznie wita nas z lewego brzegu, gdzie za chwile będzie zachodzić, kolorując niebo na pomarańczowo-czerwono, jednocześnie donosząc o zbliżającym się końcu wspinaczki. Niczym knajpiany gong numer trzy nawołujący do składania ostatnich zamówień, czerwień nieba podrywa najwytrwalszych do oddawania ostatnich prób, ściągania ekspresów i pakowania sprzętu.

Gabrys climbing  panorama 1

panorama 3   Berlin i wspin

 

 

Prawdopodobnie przeżycia doznawane w Ceuse nie miałyby takiej mocy, gdyby skały były łatwo dostępne. Nieturystyczność tego miejsca to kolejna składowa unikatowości masywu. Żeby móc raczyć się widokami i przede wszystkim świetną wspinaczką, trzeba pokonać 450 metrów przewyższenia, co  żwawym krokiem daje godzinę marszu pod górę. Taki dystans dzielący parking od skały klasyfikuje Ceuse jako skałę z najdłuższym w Europie podejściem i jednocześnie odsiewa mało zdeterminowanych amatorów wspinaczki. Nic dziwnego, tutaj bez zacięcia sportowego i przysłowiowej napinki niewiele się poszaleje. Wi-fi wolne, prysznice na kempie chłodne, jeziorka brak, socjal tylko w towarzystwie napieraczy z wielkimi przedramionami. Nie dla lenia Ceuse. Chyba dlatego właśnie miejsce to w aspekcie wspinania nie jeden raz opisane zostało jako skupiające młodych i ładnych sportowców, z czym bezapelacyjnie muszę się zgodzić. Miło się patrzy na naszych towarzyszy doli.

Parking  selfie z parkingu

I tak jesteśmy tutaj drugi tydzień, codziennie bluzgamy na poranny fitness, wkładając do plecaka zapocone koszulki i codziennie chwalimy to zabójcze podejście kiedy patrzymy na swoje coraz twardsze tyłki i uda. Codziennie marzniemy w skałach jednocześnie chwaląc pogodę za łaskę i brak upału, codziennie obiecujemy sobie, że wreszcie zjemy obiad wcześniej niż o 22, jednocześnie wspinając się do ostatniego promienia i odciągając nasz ciepły posiłek do 22:30. Nasze spuchnięte palce pulsują w rytm hiszpańskiej ballady, roznoszącej się po całym parkingu, dzielimy się winem z nowopoznanymi wspinaczami, wymieniamy się sportowymi doznaniami i jednoczymy się z naszym rozładowanym akumulatorem. Padamy jak kłody i śpimy jak dzieci. Bo wszystkie dzieci Ceuse grzecznie śpią.

kemp1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *