Wyjazd z Hiszpanii dał nam do zrozumienia dwie rzeczy. 1-Kochamy Hiszpanię, co poznajemy po wielkiej tęsknocie za nią od samego momentu opuszczenia jej granic, 2-Nie wolno żegnać się z ukochanymi miejscami i ludźmi, bo życie jest jedno i nie ma co czekać na ponowne spotkania w przyszłych wcieleniach.
Przecinanie kolejnych granic wyrywa nas nieco z błogiego poczucia wolności. Z jednej strony nie możemy doczekać się spotkania z wszystkim tym, co tak dzielnie odłożyliśmy na rok, z wszystkimi tymi, którym wysyłaliśmy moc pozdrowień z najróżniejszych zakątków naszych podróżniczych destynacji; ciekawość nowej starej rzeczywistości ściąga nas do Polski jak magnes. Po drugiej stronie tych wszystkich ciągot stoi tu i teraz, czyli pełna radość życia, końskie zdrowie, skały, las, dzika natura, niezmącony ruchem ulicznym spokój, gwieździste noce, ptasie trele, brak pośpiechu i impulsywnego konsumowania. Na wszelkie sposoby tłumaczymy sobie, jak gdyby w obawie przed utraceniem sensu rocznego podróżowania, że powrót wcale nie musi oznaczać skoku z wysokości do zimnej wody. Bo przecież nie wiemy jeszcze jak zimne są te nasze polskie wody na które z wolna się zapuszczamy.
Naszym rozważaniom wtórują cudowne krajobrazy Prowansji. Całkiem przypadkiem, wstukując błędne dane do GPS-u znajdujemy się w Chateauvert. Dzięki temu odkrywamy kolejną wspinaczkową krainę, która zaczarowuje nas bogactwem zieleni, pięknymi skałami, gęstymi lasami i uroczym kanionem przeciętym wartką rzeczką. Piękno Chateauvert skłania nas do zrobienia sobie dnia objazdówki po Prowansji, skutkiem czego dopisujemy ją do długiej listy miejsc, do których jeszcze kiedyś zajrzymy.
Na nasze nieszczęście, niebo nad południową Francją uparcie się zaniosło i prognozy przewidują kilkudniową ulewę. Nie czekamy więc bezczynnie i wykorzystujemy niepogodę do powolnego przetaczania się wzdłuż lazurowego wybrzeża. Tym samym zwiedzamy z poziomu krokodyla Niceę, Cannes i Monako, które-w obliczu chmur i deszczu-nie dają się ani zwiedzać pieszo, ani fotografować. Po żmudnej, całodniowej wycieczce krajoznawczej opuszczamy Francję i z nieskrywaną radością przekraczamy granice Italii, żałując, że godzina już późna i nie dane nam będzie pójść na lody…