Ueli Steck aka Szwajcarska Maszyna… To jeden z tych wariatów, których nie da się zakwalifikować do żadnej grupy, bo grupa z definicji stanowi co najmniej dwóch. A Ueli jest jeden. Najsprawniejszy na świecie biegacz górski i alpinista, przemierzający wszystkie szczyty globu na czas, bijąc obecnie własne rekordy (bo nikt już nie chce z nim konkurować). W najnowszym projekcie zdobył wszystkie 82 czterotysięczniki Alp w 64 dni (poruszając się jedynie własnymi siłami w towarzystwie roweru, lotni, nart i szpeju do wspinania). Nawiasem mówiąc, przyjechał do Ceuse odpocząć, zrobić kilka fotek koło naszej przystani i wycinając najtrudniejsze propozycje wspinaczkowe rejonu. Miłe spotkanie… 😉

Eiger, nierozerwalnie związany z Uelim, alpejski prawie-czterostysięcznik zlokalizowany w sercu Szwajcarii. Niejednokrotnie oglądając filmy o dokonaniach Stecka, aż chciało się zobaczyć tą piekielną górę, o której jest ciągle głośno w świecie alpinistyczno-wspinaczkowym. Trzy tysiące dziewięćset siedemdziesiąt metrów i prawie połowa z tego to ściana- 1800 metrów, które pochłonęło w niecałe 80 lat aż 60 istnień. Z uwagi na to, Eiger pozostaje najbardziej zaszczytnym trofeum wspinaczkowym w Europie.

e11

Zainteresowanie Eigerem, a konkretnie jego północną ścianą, zintensyfikował w latach 30 XX w Adolf Hitler, obiecując nagrodę dla zespołu, który pierwszy zdobędzie górę. Wówczas żadnemu zespołowi się to nie udało, ale chwilę później kolejne międzynarodowe teamy stawiały czoła Eigerowi. Brak odpowiedniego sprzętu i wyjątkowo trudne warunki panujące w skale nie raz okazywały się tragiczne w skutkach dla śmiałków, którzy niestety nie powracali do swoich domów. Z upływem czasu i przybywającymi wypadkami na Nordwandzie, góra ta zyskała miano Mordwandu. I, mimo, że dziś zarówno sprzęt jak i przygotowanie dróg wspinaczkowych na północną ścianę posunęły się bardzo do przodu, góra ta budzi niesamowite emocje wśród wspinaczy i alpinistów i pozostaje na topowym miejscu listy najbardziej hardcorowych gór świata.

Mając dość upałów, zabójczych cen i szejków opanowujących Interlaken szukaliśmy dla siebie odskoczni, i aż sami zdziwiliśmy się, kiedy zobaczyliśmy na mapie mały punkcik o nazwie Eiger zlokalizowany nie dalej niż 15 km od nas. Idziemy!

e12  e2

Jeszcze tego samego dnia w którym dokonaliśmy odkrycia wyruszyliśmy do Grindewaldu, górskiego kurortu położonego u podnóża najwyższych szczytów Szwajcarskich Alp. Znaleźliśmy idealny spot do zaparkowania krokodyla i nocą raczyliśmy się nieprawdopodobnymi widokami gór oświetlanych przez gwiazdy i księżyc. W tym iście bajkowym klimacie zaplanowaliśmy nasz trekking wiodący wprost do podnóża Eigeru. Dla niewprawionych 12 godzin trekkingu – dla nas może 9, 10… W końcu forma nam dopisuje! Jeszcze szybki wywiad na temat pogody, kilka nocnych fotek ze statywu i jesteśmy gotowi do napierania.

e4    e1

e8   e5

 

Sama wędrówka pod północną ścianą Eigeru nie stanowi żadnego wyzwania alpejskiego. Jest to świetnie przygotowana dla każdego turysty ścieżka i nie potrzeba żadnego sprzętu, żeby ją pokonać. Przy akompaniamencie dobrej pogody można delektować się niesamowitymi widokami, a prawdziwą wisienką na torcie jest dotarcie na Eigerglatscher (2260 m.n.p.m) skąd rozpościera się widok na wielką trójcę: Eiger, Jungfrau (najwyższy szczyt) i Monch oraz szereg mas lodowych przynoszących chłodną ulgę w upalny dzień. Here we are. To tutaj znajduje się Żelasko, a tu Biwak Śmierci, tam Rampa, a w gdzieś w połowie okienka od tunelu, wijącego się przez wnętrzności Eigeru. Nie możemy się nacieszyć, a ja nie mogę oderwać się od obiektywu. Nie dla historii, a dla samej turystycznej przyjemności warto poświęcić czas i nogi dla takiego zjawiska. Pomijając widoki, chyba nigdy nie zaserwowaliśmy sobie takie wpierdzielu, co obydwojga nas niemało zaskoczyło. Niby takie nic, a przy 9 godzinie zejście stało się uporczywe, kolana odmawiały posłuszeństwa i nawet kilka moich łez się polało w obliczu bólu nóg i towarzyszącego mu głodowi. Andrzej, moje pierwszorzędne wsparcie dzieli się ze mną ówcześnie obiecanym dla niego szprotem w oleju i tak cali i prawie-zdrowi docieramy do bazy. Eiger „zaliczony”. Marzenia o wspinaczce sportowej na Nordwand tymczasowo oddelegowane.

e7

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *